Blog
Podróże po Flandrii
Od prawie dwóch tygodni jeździmy sobie po Flandrii - mojej ukochanej, pełnej dobrych wspomnień krainie renesansu północnego: krainie oszałamiającej architektury gotyku brabanckiego, dzieł flamandzkich mistrzów, strzelistych katedr, wąskich brukowanych uliczek, wycyzelowanych kamienic... Tym razem jeździmy z dziećmi i nawet nieźle nam to idzie. Dzieci się wciągnęły, opracowały swój własny styl zwiedzania i w efekcie bawimy się świetnie. Choć wieczorami zwykle padamy na twarz po intensywnych dniach.
Antwerpia, wielkie hanzeatyckie miasto portowe, przywitała nas niezbyt ciekawą pogoda - ale tu tak zawsze ;)



Ale z czasem było już cora lepiej - tu jeden z niezliczonych antwerpskich placów - Leopoldsplaats (aaa! uwielbiam te język!)


A tu antwerpski beginaż:

To Gent, czyli Gandawa

Beginaż w Leuven, czyli Lovanium - tak, tak, tam, gdzie mieszkał Erazm z Rotterdamu



I powrót to antwerpskiej katedry:



I na koniec - domowo










